- 1 Nowa samica żyrafy w zoo. Będzie hodowla żyraf (15 opinii)
- 2 Martwy pingwin na plaży w Gdyni? (74 opinie)
- 3 Pita: po śmierci opiekunki została sama (46 opinii)
- 4 Apel urzędników ws. dzików (255 opinii)
- 5 Policjant pomógł potrąconej sarnie (51 opinii)
- 6 Mieszkańcy chcą siatki przy torach (129 opinii)
Łucznik, który postrzelił w lesie psa, zgłosił się na policję
Pod koniec lutego pisaliśmy o postrzelonym z łuku psie, którego znalazła w lesie nasza czytelniczka. Mężczyzna, który strzelił do zwierzęcia, sam zgłosił się na policję. Stwierdził, że był to nieszczęśliwy wypadek. Nie przedstawiono mu zarzutów, gdyż jego wersję potwierdził też właściciel czworonoga. Sam pies niestety zdechł kilka dni po operacji.
Sprawą zajęła się policja. Po tym, jak nasz portal nagłośnił sprawę, łucznik - 48-latek - sam zgłosił się na komisariat. Stwierdził, że doszło do nieszczęśliwego wypadku.
- Mężczyzna poinformował nas, że trenuje strzelanie z łuku z siodła. Kiedy doszło do wypadku, jeździł na koniu niedaleko stadniny w Wiczlinie. W pewnym momencie, akurat gdy miał oddać strzał, konia spłoszył pies należący do właściciela stadniny. Mężczyzna wystrzelił, ale tak nieszczęśliwie, że ranił zwierzę, które uciekło do lasu - mówi kom. Michał Rusak z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni.
48-latek stwierdził także, że od razu po wypadku powiadomił o wszystkim właściciela psa i razem ruszyli na poszukiwania rannego zwierzęcia. Niestety - nie odnaleźli go.
Policja przesłuchała właściciela stadniny, który potwierdził wersję 48-latka. Dlatego też mężczyźnie nie postawiono ostatecznie żadnych zarzutów. - Uznaliśmy, że w takim wypadku nie może on odpowiadać za znęcanie się nad zwierzętami - mówi Rusak.
Opinie (396) 6 zablokowanych
-
2015-03-22 18:26
w jakim celu on trenuje strzelanie z łuku na koniu ?
szykuje sie na szarżę ? koniarze to zdrowo pojechani ludzie - nie porozmawiasz z takim na zaden inny temat tylko konie, a to mega durne stworzenia
- 0 0
-
2015-04-10 00:24
Mam 65 lat i strzelam z łuku
Strzelam z łuku tradycyjnego od 15 lat. Ostatnio odbył się XVI Bydgoski Turniej Korespondencyjny Łucznictwa Tradycyjnego. Wzięło w nim udział ponad 500 łuczników tradycyjnych (z kilkunastu krajów). W przeciwieństwie do strzelania sportowego w łucznictwie tradycyjnym strzela się zazwyczaj na bardzo krótkie odległości: 15, 20, 25, 30 m. Wielokrotnie uczestniczyłem w turniejach organizowanych w ruchliwych miejscach centrów miast z pełnym zachowaniem bezpieczeństwa. Przy odpowiednim wyszkoleniu łuczników i ich selekcji oraz przy przestrzeganiu prostych i oczywistych zasad, takie strzelanie jest całkowicie bezpieczne. Niestety zawsze może się zdarzyć osobnik bezmyślny, albo lekceważący, ład organizacyjny i bezpieczeństwo. Zwykle dotyczy to osób postronnych, a nie łuczników. W sporcie występuje urazowość, a nawet wypadki - także i grozne dla zdrowia lub życia. W łucznictwie zapewne też. W każdym razie można to sobie wyobrazić lub konfabulować. Przypuszczam jednak zasadnie, że znacznie większe niebezpieczeństwa niosą nie tylko sporty motorowe, sporty walki, czy rzut oszczepem, albo młotem, ale i jakakolwiek gra zespołowa z użyciem piłki. Sądzę, że nawet samotne bieganie (i niekoniecznie maratonów) pociąga więcej urazowości i zejść śmiertelnych, aniżeli strzelanie z łuku. Być może, że te uwagi w mniejszym stopniu odnoszą się do strzelania konnego, które wymaga dużo większych umiejętności, a nawet maestrii. W tym konkretnym przypadku policja nie dopatrzyła się przestępstwa (i słusznie), gdyż ustalono, że łucznik konny strzelał na terenie szkółki jezdzieckiej, że ofiarą niefortunnego strzału był pies właściciela stajni, który spłoszył konia dosiadanego przez łucznika i który po postrzale uciekł w pobliskie lasy, a poszukiwania psa przez łucznika i właściciela sa nie dały rezultatów. Dziwne natomiast i napawające smutkiem jest to co czytam tutaj w komentarzach internautów. Znowu potwierdza się opinia Stanisława Lema o internecie.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.