• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Smutny początek i szczęśliwy finał. Zwierzaki ze schroniska znalazły dom

Joanna Skutkiewicz
10 lipca 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
12-letni Mickey cieszy się doskonałą formą. 12-letni Mickey cieszy się doskonałą formą.

Niektórzy twierdzą, że psy ze schroniska kochają najmocniej. Choć psią miłość trudno w jakikolwiek sposób zmierzyć, to z pewnością warto jej doświadczyć. W trójmiejskich schroniskach setki zwierzaków wciąż czekają na kogoś, kto przygarnie je do swojego domu. Dziś przedstawimy wam kilka takich, które miały szczęście i od lat mogą cieszyć się dostatnim, wspaniałym życiem.



Czy zdecydował(a)byś się na zwierzaka za schroniska?

Ideał z odzysku



Klaudyna i Tomek Bakotowie zawsze byli "włóczęgami" - uwielbiali spędzać czas nad morzem i w lesie. Podczas wędrówek myśleli, że z psim towarzyszem byłoby im jeszcze ciekawiej. Tak trafili do gdańskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Podczas spaceru pośród schroniskowych boksów natrafili na dużego czarnego psa, który ani trochę nie próbował zwrócić na siebie uwagi. Nie skomlał, nie szczekał, tylko stał i patrzył na nich smutnymi oczami. To była miłość od pierwszego wejrzenia.

- Jako nastolatka byłam wolontariuszką w schronisku, a w naszych rodzinnych domach były psy - zawsze z tzw. drugiej ręki - mówi Klaudyna Bakota. - Zostaliśmy tak wychowani, że przejmowaliśmy się losem porzuconych zwierząt, dlatego adopcja psa ze schroniska była oczywistym wyborem.
Zobacz także: Wyjątkowy Tytanus - duży pies, któremu trudno znaleźć dom

Pies dostał imię Guinness i okazał się bardzo zrównoważonym, pojętnym zwierzakiem, chętnym do aktywnego spędzania czasu z nowymi właścicielami. Niedługo po opuszczeniu schroniska cała trójka wybrała się w Góry Stołowe, a 17-godzinna podróż pociągiem, jazda autostopem i zwiedzanie czeskiego zamku okazały się dla Guinnessa pestką.

- Niedawno obchodziliśmy 6. rocznicę adopcji, czyli według szacunków Promyka Guinness skończył 10 lat. Nadal zwiedzamy świat, wspólnie się włócząc i zdobywając wielką sympatię sąsiadów, współpasażerów i spacerowiczów. I oczywiście jemy, bo Guinness uwielbia jeść - ma słabość do naleśników, zupy dyniowej i jajek... - opowiada Klaudyna. - W ciągu tych sześciu lat wzięliśmy z Tomkiem ślub, a jednym z kryteriów wyboru lokalu była zgoda na uczestnictwo psa. Guinness miał na tę okazję uszytą odświętną muchę.

Kryterium wyboru sali ślubnej Klaudyny i Tomka było dopuszczenie obecności psa. Kryterium wyboru sali ślubnej Klaudyny i Tomka było dopuszczenie obecności psa.

Ze schroniskowego boksu na sportowe podium



Prawie 11 lat temu Martyna Piekoś zawarła z rodzicami umowę: jeśli dostanie się do wybranego liceum, porozmawiają o spełnieniu jej wieloletniego marzenia - kupnie psa. Martyna wywiązała się z zobowiązania, więc rozpoczęły się rodzinne negocjacje.

- Na początku myśleliśmy o psie rasowym, jednak pewnego dnia zawędrowaliśmy do schroniska i po rozmowie z tamtejszym pracownikiem zapisałam się jako wolontariusz - mówi Martyna. - W ten sposób zaczęła się moja przygoda z psami. Kilka miesięcy później, gdy rodzice zobaczyli, że naprawdę mi zależy, postanowiliśmy wybrać nowego członka rodziny właśnie w schronisku. Pamiętam jak dziś, że gdy tylko weszłam do jednego z budynków, usłyszałam błagalne szczekanie i zobaczyłam "tego psa". Półtoraroczny kundelek zawładnął moim sercem i już żaden inny pies się nie liczył.
Zobacz także: Izi - porzucona suczka szuka nowego domu

Martyna i Mickey to doskonały przykład na to, że zza krat można wyciągnąć prawdziwy skarb. Mickey ma niemal 12 lat i wciąż jest w świetnej kondycji. Zdobywa medale na zawodach rally-o, chodzi na długie spacery, pływa w morzu i ani myśli być uznawany za seniora.

- Przeszliśmy długą drogę, aby znaleźć wspólny język - mówi Martyna. - Mickey nie był przyzwyczajony do interakcji z ludźmi, chodził własnymi ścieżkami i reagował na wszystko szczekaniem. Krok po kroku docieraliśmy się i mogę śmiało powiedzieć, że to pies mojego życia, mój prawdziwy przyjaciel.

Mimo wszystko



Spośród psów czekających na adopcję w schroniskach, największe szanse mają młode zwierzaki - w pełni sił i zdrowia. Im starszy pies, im więcej potencjalnych problemów z jego stanem zdrowia, tym większe ryzyko, że odwiedzający przejdą obok niego obojętnie. Na szczęście są soby, które nie zważając na wiek i choroby czworonoga, otwierają serca i drzwi swojego domu, gotowi na to wyzwanie. Tak było w przypadku Moniki Pożarowszczyk, która wraz ze swoim partnerem Mikołajem adoptowała z Ciapkowa około 9-letnią amstaffkę.

- Po wyprowadzce z domów rodzinnych zrobiło się pusto i wiedzieliśmy, że prędzej czy później weźmiemy do siebie psa - relacjonuje Monika. - W wakacje 2014 roku pracowałam w gdyńskim schronisku i pewnego dnia w oczy rzuciła mi się ta suczka. Wystający kręgosłup, zwisające listwy mleczne... Wzięłam ją na spacer i już wiedziałam, że straciłam dla niej głowę. Napisałam do Mikołaja, że jest w schronisku taka suka, że czeka ją operacja i na pewno w warunkach domowych rany goiłyby się lepiej... Odpowiedź była krótka: bierzemy ją!
Dziewięcioletnia Nuna miała dużo szczęścia - Monika zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia. Dziewięcioletnia Nuna miała dużo szczęścia - Monika zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia.
Nuna - bo takie imię otrzymała suczka - miała już wówczas swoje lata, do tego guzy w listwach mlecznych, chore serce i zwyrodnienia stawów. Monika i Mikołaj zdecydowali, że uratują jej życie, otoczą opieką, zapewnią regularną rehabilitację i będą walczyć o to, żeby pozostała z nimi jak najdłużej.

- Adopcja psa ze schroniska jest czymś niesamowitym. Aż trudno opisać to słowami - opowiada Monika. - Nunka na początku zachowywała się tak, jakby nie mogła uwierzyć, że zostanie z nami na zawsze. Pamiętam w jakim szoku była, gdy zaprosiliśmy ją na kanapę.
Monika i Mikołaj mają nadzieję, że ukochana suczka pozostanie z nimi jeszcze wiele lat. Monika i Mikołaj mają nadzieję, że ukochana suczka pozostanie z nimi jeszcze wiele lat.

Wesoła drużyna



- Wszystkie moje zwierzęta są przygarnięte. Taką mam zasadę: biorę tylko te psy i koty, które potrzebują pomocy - mówi Magdalena Siodelska. - Mam dwa psy-znajdy, kota ze śmietnika i drugiego ze schroniska w Sopocie. Ten ostatni - Salem, a w schronisku Kaczanek - był najbrzydszy ze wszystkich i właśnie dlatego go wybrałam.
Psy i koty Magdaleny są "zwierzakami z odzysku". Psy i koty Magdaleny są "zwierzakami z odzysku".
Czy zwierzaków z trudną przeszłością należy się obawiać? Jak pokazuje przykład psio-kociej drużyny Magdaleny, niekoniecznie. Obydwa psy, pomimo nieciekawych doświadczeń, nie sprawiają na co dzień większych problemów. Co więcej, biorą udział w treningach i zawodach agility, czyli psiego sportu polegającego na pokonywaniu toru przeszkód.

Kot Kaczanek-Salem, wychodząc ze schroniska, pomimo dorosłego wieku, był rachitycznym, niespełna 2-kilogramowym kocurkiem. Obecnie jest wesołym, towarzyskim kotem, który - jak relacjonuje właścicielka - zachowuje się jak pies.

Zobacz także: Faren - piękność z jedną nerką. Szukamy dobrego domu

Wszyscy właściciele adoptowanych zwierząt są zgodni co do tego, że decyzja o przygarnięciu psa lub kota była jak najbardziej słuszna i zmieniła ich życie na lepsze.

- Jestem pewna, że każdy znajdzie w schronisku swój ideał, tak jak my znaleźliśmy naszego psiego anioła - mówi Klaudyna Bakota, opiekunka Guinnessa. - Adoptując psa dorosłego widzimy, na jakiego zwierzaka wyrósł. Wolontariusze schroniskowi dobrze znają swoich psich rezydentów i są w stanie wiele opowiedzieć nam o charakterze psa. W ten sposób zyskujemy wdzięcznego, bardzo przywiązanego przyjaciela na lata.

Miejsca

Opinie (103) 8 zablokowanych

  • Wolontariuszka (4)

    Jestem wolontariuszką Animals z innego miasta i powiadam wam jakim błędem jest adopcja psa z pseudohodowli. Na pokaz jest wszystko ok . a w innych pomieszczeniach warunki jak w oborze od świń. Boksy, cimnica, i sunie które rodzą nawet 3 razy w roku( po wychowaniu miotu dostaja hormony by wywołać następną rujkę) i tak wycieńczone rodzą , odwapnione w makabrycznych warunkach dla zysku swojego pana i próżnoty nabywcy, bo trzeba dowartościować siebie albo spełnić zachciankę swojego dziecka. Kiedy kupujesz rasowego psa pomyśl o tragedii jego matki, która czasami nigdy nie była pogłaskana albo nigdy nie widziała słońca i trawy. Ich tragedia skończy sie wtedy, kiedy nie będzie zapotrzebowania na pokazówkę w formie ,, rasowego"

    • 24 1

    • Jak doprowadzić do zamknięcia takiej hodowli? Jak ukarać właściciela? (3)

      Co można prawnie zrobić?

      Kiedy o tym słyszę, aż się trzęsę,
      ludzie, zróbmy coś, by zmienić los tych zwierząt,

      a właścicieli zniszczyć!

      Niech każdy taki właściciel i kupujący będzie przeklęty.
      Niech psy zostaną uratowane.

      • 3 0

      • Nie trzeba wiele robic (2)

        Wystarczy nie kupowac. Rasowy pies nie kosztuje 500-1000 zl jak sie niektorym wydaje. Za takiego szczeniaczka sie placi od 2 500 w gore i to nawet za popularnego labradora, tylko roznica bedzie taka, ze hodowca pozwoli poznac matke, da wyprawke, zrobi badania itp. Dopoki ludzie beda kupowac tanie pieski z kartonu pod plotem, to beda przeklete pseudo hodowle

        • 3 1

        • wcale nie (1)

          Mam rasową suczkę ( z rodowodem) - berneński pies pasterski. Jest ukochanym członkiem rodziny, mieszka w domu, śpi na pięknym legowisku, je głównie wołowinę i do dyspozycji ma ogród. Sunia jest wypieszczona i wykochana. Szczeniaczki po niej (i oczywiście równie pięknym narzeczonym berneńczyku) sprzedaliśmy po 800 zł. Nie chcemy na niej zarabiać, chcieliśmy tylko zwrot kosztów. Szczenięta były raz i to wystarczy. Tak więc nie oceniaj wszystkich jedną miarą!

          • 1 2

          • Poziomko, zupełnie o czym innym tu mowa, proszę czytać ze zrozumieniem.

            Mowa o pseudo-hodowlach, których jest mnóstwo, a ludzie kupują " z hodowli" taniego pieska,
            nie od prywatnych posiadaczy suczki z rodowodem.

            • 1 0

  • Od kilku dni 13-letni pies ze schroniska ma u nas dom :-)

    • 20 0

  • Brawo

    Ja bym dawał takim osobą 500+. Sam mam 2 Koty znajdy

    • 10 1

  • Tylko ze schroniska i z ulicy oczywiście też to są najlepsze psy na świecie najukochansze najwierniejsze mam takiego i jestem najszczesliwsza na świecie i cala moja rodzinka tez nie wyobrażam sobie życie bez naszej Mileczki

    • 11 0

  • trzeba mieć dobrego kota

    aby wYBór sali warunkować dopuszczeniem do weselnej uczty psa
    ludziom we łbach g*wno z mózgiem się już lasuje i tyle

    • 0 10

  • Mickey

    • 1 0

  • Wszystko fajnie ale pies lize sie tam gdzie slonce nie dochodzi, na spacerze je to co znajdzie (2)

    czasem inne odchody a pozniej juz w domu lize wlascicieli po twarzy.

    • 2 13

    • (1)

      No i co z tego. Ja 5 lat pracowalem w schronisku ,gebę mialem wylizaną codziennie przynajmniej przez 10 psow i nigdy nic od psa nie załapalem. A od drugiego czlowieka i owszem.

      • 5 0

      • Zgadza się, u nas w domu od dziecka były psy- przekochane dla nas,

        jesteśmy dorośli, mamy rodziny, też mamy psy , i nigdy nie mieliśmy pasożytów ani żadnych chorób odzwierzęcych, wydaje mi się, że nasze dzieci chorują mniej niż inne.
        A dzięki częstemu wychodzeniu na spacery-marsze z psem, moja mama ma 83 lata, jest całkowicie samodzielna i pełna energii.

        • 1 0

  • Obowiązki pracownika schroniska

    Witam. Jakie są obowiązki szeregowego pracownika schroniska ?

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Prelekcja "Pasożyt - pasażer na gapę?"

wykład, kiermasz

Otwarcie nowej ekspozycji Akwarium Gdyńskiego Morza Zimne (1 opinia)

(1 opinia)
36 zł
widowisko / show, spotkanie, imprezy i akcje charytatywne

PupiLove Targi

targi

A może nad morze

imprezy i akcje charytatywne, spacer

Najczęściej czytane