W cyklu "Adopcje zwierzaków" przedstawiamy podopiecznych schronisk, fundacji i domów tymczasowych w Trójmieście, którzy od miesięcy, a nawet lat, czekają na wymarzony dom. Może to ty odmienisz ich życie? Ostatnio pisaliśmy o smutnym labradorze Fokusie, dziś szukamy domu dla jednookiej kotki Czarnusi.
Opowieść o Czarnusi zaczniemy od innego początku niż zwykle... To smutna i przejmująca historia, ale przede wszystkim historia, która się powtarza, a my wszyscy mamy wpływ na to, żeby tak nie było.
Każdego sezonu wiosenno-letniego do schronisk dla bezdomnych zwierząt trafia bardzo dużo kilkutygodniowych kociąt. W różnym stanie. Czasem zdrowe, częściej chore, niedożywione czy po wypadkach, ale zawsze porzucone i niechciane.
- Serce nam się kraje, gdy w kartonach, a nawet reklamówkach, mieszkańcy Sopotu przynoszą do nas kolejne bezbronne żywe istoty... Nie zawsze uda się je odratować i nie zawsze mamy szczęśliwe zakończenia. Robimy jednak wszystko, aby takie maluszki szybko "postawić na cztery łapy", wyleczyć, odbudować odporność, nauczyć kontaktu z człowiekiem i znaleźć dobry dom. Niestety czasami trwa to bardzo długo - wyjaśnia pracownik schroniska dla zwierząt w Sopocie.
Na prawdziwe szczęśliwe zakończenie historii, podobnej do tej przedstawionej powyżej, czeka Czarnusia, piękna czarna kotka, rezydentka Sopotkowa.
Trafiła do schroniska jako mała kicia, prosto z ulicy - cała wystraszona, w kiepskim stanie zdrowia.
Od początku chorowała na jedno oczko. Ból był bardzo duży, bo Czarnusia stale chowała się w budce, nigdy się nie bawiła, stroniła nie tylko od ludzi, ale również od innych kotów, z którymi dzieli przestrzeń. W końcu stało się jasne, że
gałkę oczną trzeba usunąć.
Od tamtej pory widać wyraźną poprawę w samopoczuciu kotki. Często siedzi sobie na wybiegu, chętniej przebywa w towarzystwie innych kotów w swoim boksie. I zdążyła nam wyrosnąć. Nie jest już uroczym kociaczkiem, którego bierze się w jedną dłoń i tuli do twarzy.
Jest wciąż bardzo młoda, skończyła dopiero roczek, ale to koteczka po przejściach, ostrożna, jakby wciąż smutna.
- Czarnusia potrzebuje opiekuna, który na początek zapewni jej spokój i dystans, aby mogła poczuć się bezpiecznie. Ważna jest cierpliwość i łagodne podejście do kotki - tłumaczy wolontariuszka z Sopotkowa. I dodaje: - Ja zaadoptowałam dwa koty z naszego schroniska. Kocura bez oczka jak Czarnusia i kotkę, taką małą dzikuskę - czyli też jak Czarnusia. Ten pierwszy to najwierniejszy kompan, prawie jak pies, a ta nietykalska to dziś największy przytulas i kanapowiec. - Oczywiście! - wtóruje koleżance druga wolontariuszka. - Niedawno zaczęłam odwiedzać Czarnusię regularnie, kilka razy w tygodniu, i widzę jak się otwiera. Wcześniej obserwowała mnie nieufnie z daleka, dziś potrafi podejść zupełnie blisko, sprawdzić, co mam w torbie, a nawet położyć się na kolanach! Jest wciąż płochliwa, ale widać, że stały kontakt z tymi samymi osobami (czy to w zabawie, czy to w zwykłej bliskiej obecności) buduje w niej zaufanie do ludzi. Jestem dobrej myśli!W Sopotkowie wszyscy są zgodni -
kotka nie tylko jest piękna i będzie ozdobą swojego domu, ale też stanie się prawdziwą pociechą dla opiekunów, którzy w nią uwierzą. Czarnusia czeka na swoich "dobrodziejów" i na swoją szansę. Na pewno dobrze ją wykorzysta!
Jeśli chcesz podarować Czarnusi dom, skontaktuj się ze schroniskiem w Sopocie - pod adresem e-mailowym: schronisko_sopot@wp.pl (ze względu na pandemię zmienił się proces adopcyjny).