Od blisko trzech lat zgłaszana jest prośba o interwencję w sprawie stada kotów bytujących na terenie przydomowej działki przy ulicy Opackiej w Oliwie. Mimo wielokrotnych prób kontaktu ze służbami i urzędnikami miejskimi, koty wciąż mnożą się, ciężko chorują i umierają. Ze względu na stan posesji, sąsiedzi boją się wypuszczać na podwórko dzieci.
W przydomowym ogródku jeden z lokatorów budynku dokarmia około 20 kotów. Zwierzęta zasiedliły teren, zajmując wszystkie możliwe zakamarki wysypiska śmieci, jakie zostało tam nielegalnie stworzone. Zwierzęta rozmnażają się bez kontroli, chorują i zarażają się wzajemnie.
W zeszłym tygodniu odbyła się interwencja trójmiejskich wolontariuszy, którzy postanowili z własnej inicjatywy odłowić koty i pomóc im poprzez leczenie i kastrację. Sytuacja zastana na miejscu zaskoczyła nawet osoby, które mają doświadczenie w różnego rodzaju trudnych interwencjach. Martwe koty, zwierzęta w stanie agonalnym i chore osobniki z otwartymi ranami, z których nie wszystkie udało się odłowić - to obraz, jaki tam zastano.
Wolontariuszom udało się także porozmawiać z użytkownikiem działki, który twierdzi, że kotom nie dzieje się krzywda. Nie współpracuje przy odławianiu zwierząt. Regularnie dokarmia również dziki, czego efektem są powywracane kontenery na śmieci w okolicy.
Mieszkańcy budynku przy
Opackiej 9 twierdzą, że wielokrotnie zgłaszali sprawę służbom, między innymi straży miejskiej, wydziałowi środowiska oraz administracji. Do tej pory prośby lokatorów nie spotkały się z żadnym odzewem.
W ciągu kilkudniowej, intensywnej pracy wolontariuszy, na miejscu odłowiono koty, aby udzielić im pomocy. Chore osobniki zostały przewiezione do lecznicy weterynaryjnej, a te, które wyglądały na zdrowe, do schroniska dla bezdomnych zwierząt. Pozostaje jednak pytanie: co zrobić ze zwierzętami, które uda się wyleczyć? Okoliczni mieszkańcy nie chcą, by po wykastrowaniu i wyleczeniu zwierzęta wróciły w miejsce dotychczasowego bytowania - obawiają się, że za jakiś czas sytuacja się powtórzy.
Leczenie kotów odbywa się z prywatnych środków ludzi, którzy postanowili za wszelką cenę ratować zwierzęta. Otwarto
zbiórkę pieniędzy na portalu Zrzutka.pl, do której w każdej chwili można wpłacać pieniądze. W tej chwili do zebrania jest 5 tys. zł.
- Fakty: 25 kotów potrzebuje pomocy, 25 kotów jest niewysterylizowanych czy niewykastrowanych, 25 kotów, w tym 15 maluchów. (...) mają na przemian koci katar, larwy w ranach otwartych, zaropiałe oczy, choroby skóry. Nie wszystkim można pomóc, ale większość z nich można uratować. Gdybym nie widziała szansy na sukces, nie założyłabym tej zbiórki. Nie prosiłbym Was o pomoc.
29.05 to data, kiedy zaczynam walkę o lepsze życie dla tych maleństw. Może to plan szaleńca, ale nie potrafię przejść obojętnie obok takiej tragedii. Uratowałam już kilkadziesiąt kocich żyć, niestety, moje fundusze są okrojone, dlatego dziś chcę Was prosić o pomoc, nie dla mnie, ale dla tych kocich żyć. Koszt leczenia to: 5 tys. zł - czytamy w opisie zbiórki.Jak dowiedzieliśmy się od
Pauliny Czajkowskiej, inicjatorki akcji, do odłowienia jest jeszcze pięć kotów, w tym jeden w ciężkim stanie. Czworga kociąt nie udało się uratować. Na miejscu zjawiła się w czwartek 6 czerwca Straż Miejska, aby porozmawiać z dzierżawcami działki.
Jak mówi insp.
Marta Drzewiecka ze Straży Miejskiej w Gdańsku, podczas kontroli obecny był także zarządca terenu.
Poprzednie zgłoszenie dotyczące śmietniska przy Opackiej 9 komenda Straży Miejskiej otrzymała w lipcu ubiegłego roku. Wówczas teren został tymczasowo uprzątnięty, zabrano także stamtąd kilkoro zwierząt. Niespełna rok później sytuacja wróciła do stanu poprzedniego.
- Pierwsze zgłoszenie w tej sprawie otrzymaliśmy 4 lipca 2018 roku - mówi insp. Marta Drzewiecka ze Straży Miejskiej w Gdańsku. - Dotyczyło dokarmiania wolno żyjących kotów i ich złego stanu. Zajęli się nim strażnicy z właściwego referatu dzielnicowego. Funkcjonariusze o sytuacji kotów poinformowali Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Polsce, poprosili o kontrolę i podjęcie odpowiednich czynności. Część zwierząt została zabrana. Mężczyzna użytkujący działkę został zobowiązany do posprzątania odpadów na niej zalegających, co też uczynił. Strażnicy jeszcze przez jakiś czas kontrolowali działkę pod kątem obecności kotów. Nie było tam jednak żadnych chorych i potrzebujących pomocy zwierząt. - Po otrzymaniu kolejnego zgłoszenia strażnicy ponownie zajęli się sprawą. Wczoraj przeprowadzili kontrolę wraz z przedstawicielami właściciela terenu - dodaje insp. Drzewiecka. - Pan, który korzysta z działki, zostanie zobowiązany do uprzątnięcia terenu w określonym terminie. Oprócz tego o sprawie zostaną powiadomieni: Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie i OTOZ Animals.