Prokuratura Rejonowa w Gdyni wszczęła śledztwo w sprawie "niedopełnienia obowiązków przez pracowników Urzędu Miejskiego w Gdyni poprzez niezawiadomienie o przestępstwie znęcania się nad lisem". - Doszło do ewidentnego znęcania się nad zwierzęciem i to urzędnicy powinni zgłosić ten fakt prokuraturze, a nie stawiać się na pozycji sądu - mówi Rafał Gaweł, prezes stowarzyszenia, które poinformowało o tym prokuraturę.
niech oceni to sąd, bo sprawa nie jest jednoznaczna
20%
tak, wykazali się całkowitą bezdusznością
60%
Tę bulwersującą sprawę
ujawniliśmy 12 października. W niedzielny poranek
przy mostku na rzece w Gdyni Cisowej potrącony przez samochód lis leżał w parku. Powiadomiona o tym fakcie Straż Miejska wezwała więc myśliwego, z którym miasto ma podpisaną umowę. Ten uznał, że zwierzę trzeba dobić, więc najpierw topił lisa w pobliskiej rzeczce, a następnie podciął zwierzęciu gardło. Świadkami tego byli spacerowicze, a jedna z kobiet, która przyglądała się zdarzeniu, doznała szoku i trafiła do szpitala. Zdarzenie zostało nagrane przez jedną z kamer miejskiego monitoringu.
Prokuratura wszczyna śledztwoSprawa odbiła się szerokim echem w całej Polsce i będzie miała dalszy ciąg. Kilka stowarzyszeń, w tym m.in. prowadzące bardzo popularną stronę na Facebooku
Ludzie Przeciwko Myśliwym, zgłosiło sprawę do prokuratury. I ta zajmie się teraz wyjaśnieniem, czy gdyńscy urzędnicy nie popełnili przestępstwa.
- Wszczęte zostało śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez pracowników Urzędu Miejskiego w Gdyni poprzez niezawiadomienie o przestępstwie znęcania się nad lisem - informuje Natalia Kostrobało z Prokuratury Rejonowej w Gdyni.Śledztwo prowadzone jest w sprawie. Na razie nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów. Jeśli tak się stanie, winni będą mogli - teoretycznie - spędzić w więzieniu trzy lata. Odpowiedzą z art. 231 § 1. KK, który brzmi "Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3."
Miłośnicy zwierząt: Znęcanie, a urzędnicy udają sądMiłośnicy zwierząt nie zgadzają się na to, żeby w Polsce myśliwym mógł zostać każdy, niezależnie od wykształcenia. A nie trzeba być zoologiem, bo polować może i policjant, i hydraulik. Wystarczy, że skończy odpowiedni kurs.
- I mamy informacje, że taki kurs można czasem kupić za zasponsorowanie dwóch ambon dla myśliwych. To, co działo się w Gdyni, tylko potwierdza brak elementarnej wiedzy myśliwych oraz przekonuje nas, że decyzję powinien podejmować weterynarz. W Gdyni doszło do ewidentnego znęcania się nad zwierzętami, a urzędnicy nie powinni występować w roli sądu i decydować, jakiej kary czy nagany komuś udzielą. Mają obowiązek zgłosić prokuraturze podejrzenie popełnienia przestępstwa. Jeśli tego nie zrobili, sami je popełnili - tłumaczy Rafał Gaweł, prezes zarządu Stowarzyszenia Teatralnego Dom na Młynowej (prowadzi ono profil Ludzie Przeciwko Myśliwym), które złożyło doniesienie do prokuratury.Urzędnicy: wszystko zgodnie z proceduramiUrzędnicy z Gdyni są jednak przekonani, że nic wielkiego się nie stało. W oświadczeniu wystosowanym po wyjaśnieniu zdarzenia można było przeczytać m.in., że lis ze zmiażdżoną miednicą i tylnymi łapami sam, resztką sił, wskoczył do rzeki, a myśliwy musiał uważać, żeby nie zrobił mu krzywdy. Podtopił go więc, a potem podciął mu tętnicę.
Rzecznik: myśliwy nie miał innej możliwości
Wszystkie działania służb miejskich, podjęte na miejscu zdarzenia, były zgodne z obowiązującymi procedurami. Natomiast jeśli chodzi o postępowanie myśliwego, wezwanego do potrąconego przez samochód i konającego lisa, było ono całkowicie zgodne z prawem łowieckim. W naszej opinii nie doszło tam do przypadku, który można by zakwalifikować jako znęcanie się nad zwierzęciem, nie było więc podstaw, by ktokolwiek zgłaszał to prokuraturze.
Trzeba jednak przyznać, że tak zwane "skłucie"- czyli szybkie przecięcie tętnicy szyjnej zwierzęcia w celu skrócenia cierpienia lisa - mogło nie zostać przeprowadzone w pełni profesjonalnie, a myśliwy po całym zdarzeniu złożył obszerne wyjaśnienia. Potwierdziły one, że myśliwy nie miał innej możliwości niż tylko użycie tej metody.
Sebastian Drausal, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Gdyni