- 1 70-lecie gdańskiego zoo. Moc atrakcji dla każdego (21 opinii)
- 2 Lasy w Gdyni bez ludzi. "Chronimy dziki" (368 opinii)
- 3 Pilnie potrzebny DS lub DT dla kotków (34 opinie)
- 4 Zakaz wstępu do lasów w Gdyni przez ASF (542 opinie)
- 5 Znudziły się, więc je wyrzucono? Ekopatrol interweniował (104 opinie)
- 6 Martwe dziki na Karwinach. Otrute czy padły z głodu? (366 opinii)
Magia adopcji: szczęśliwe historie psów ze schroniska
23 października 2018 (artykuł sprzed 5 lat)
Niedawno pisaliśmy o psach i kotach, które po latach spędzonych w schronisku, doczekały się nowych domów i kochających opiekunów. Historie czworonogów można przeczytać tutaj. Na szczęście Guiness, Mickey, Nuna i Salem to nie wyjątki - mamy w Trójmieście znacznie więcej takich wybrańców.
Ostatnie lata - najszczęśliwsze lata
Choć amstaffki Mii nie ma już na tym świecie, dzięki swojej opiekunce ostatnie lata mogła spędzić w dostatku i szczęściu.
- Od kiedy podjęłam decyzję o adopcji pieska, szukałam we wszystkich trójmiejskich schroniskach - opowiada Milena Salwadorska. - Wychodziłam na spacery z różnymi psiakami, szukałam na stronach internetowych... aż w końcu trafiłam na nią. Rosa, w domu Mia. Po przeczytaniu opisu na stronie schroniska Promyk, wiedziałam, że muszę ją poznać. Suka spędziła całe swoje życie w kojcu, rodząc kolejne mioty szczeniąt w pseudohodowli. Żadnej miłości, czułości, po prostu fabryka. Gdy się zestarzała, wsadzono ją do auta i wystawiono w okolicach schroniska. Nie wierzyłam, że w taki sposób można potraktować psa - członka rodziny, oddanego przyjaciela, wiernego do śmierci stworzenia. Łzy leciały mi strumieniem.
Milena pojechała do schroniska już następnego dnia i pokochała suczkę od pierwszego kontaktu - z wzajemnością.
Zobacz nasz wzruszający cykl "Adopcje zwierzaków"
- To była panna bardzo postawna, o jasnym umaszczeniu i kopiowanych uszach - relacjonuje. - Pomimo że nie wykazywała oznak agresji, sunia wzbudziła we mnie respekt. Była zainteresowana i bardzo przyjazna. Wtedy wiedziałam, że może być prawdziwym skarbem. Swoim wyglądem mogła spowodować, że tak długi czas nikt jej nie adoptował. Podczas pierwszego spaceru zaprowadziła mnie nad małe jeziorko w pobliżu schroniska. Nad wyraz spokojna i zrównoważona.
Wyciągnięta zza krat Mia spędziła ze swoją opiekunką jeszcze sześć szczęśliwych lat, pełnych psio-ludzkiej miłości.
- Mia była psem o niesamowitym usposobieniu - opowiada Milena Salwadorska. - Akceptowała i uwielbiała wszystkie zwierzęta. Pieski, które bały się większych od siebie, przy niej czuły się bezpiecznie i spokojnie. Była oazą spokoju. Odeszła w maju tego roku, po długiej walce z chorobą. Przez wiele miesięcy nie mogłam pozbierać się po jej odejściu.
Każdy, kto rozważa adopcję psa powinien pamiętać, aby dobrać odpowiedniego do swojego trybu życia i temperamentu. Pieski ze schroniska są niesamowicie wdzięczne za zmianę warunków życia i bezgranicznie oddane opiekunowi. I choć nie da się zmienić życia wszystkich bezdomnych piesków, można zmienić całe życie dla tego jednego, wyjątkowego, z którym będzie chemia od pierwszego kontaktu. Tego właśnie życzę każdemu.
Pełna niespodzianek... i radości
Podobnie jak ludzie, zwierzaki mają swoje osobowości, predyspozycje, upodobania i lęki. Jednak nic nie dzieje się bez przyczyny, a cierpliwością można zdziałać prawdziwe cuda.
- Dla mnie wzięcie psa ze schroniska było i jest zagadką i codziennym wyzwaniem - mówi Joanna Sikora. - Summer trafiła do mnie, gdy miała około półtora roku i - jak się okazało - nieciekawą historię na koncie. Jeszcze w październiku prowadziłam rozmowy z hodowcą psów rasy border collie - chciałam mieć psa do ratownictwa, miałam już wybrany miot i szczeniaka. Jednak pewnego dnia zobaczyłam na Facebooku zdjęcie najsmutniejszego i najpiękniejszego psa na świecie. Wyglądała trochę jak border, była smutna i przerażona... i coś we mnie pękło. Jedna chwila i wiedziałam, że psiaka trzeba ratować.
Tak zaczęła się przygoda z piękną Summer, która pod psim uśmiechem kryła bolesną tajemnicę.
- W styczniu 2016 roku, czyli w drugim miesiącu pobytu u mnie w domu, Summer nagle okulała. Widać było, że bardzo cierpiała. Diagnoza mnie przeraziła, nawet pomimo mojego wykształcenia medycznego. Okazało się, że Summer najprawdopodobniej była skatowana - w wieku kilku miesięcy doznała wieloodłamowego złamania miednicy i zwichnięcia kości udowej, która już nie wróciła do panewki stawowej. Miednica zrosła się "byle jak", a biodro było już permanentnie "zwichnięte". Szybkie konsultacje, pomoc znajomych ze świata psich sportów... i suczka trafiła na operację do specjalisty - mówi Joana. I dodaje:
- Ze wszystkimi wyzwaniami sobie poradziliśmy, może poza skrajnym lękiem - nadal mam psa lękowego, ale już takiego, który dobrze sobie radzi nawet podczas dużych festynów. Nad wszystkim można pracować, więc i to przezwyciężymy! Mimo problemu z biodrem, Summer z powodzeniem i radością biega przy rowerze i w dogtrekkingu. Mamy za sobą udział m.in. w Kaszubskiej Poniewierce, czyli "spacerku" na 100 kilometrów. Poza tym suczka uwielbia pływać - można powiedzieć, że to dzięki niej i ja zaczęłam się tego uczyć!
Zobacz także: Rowerowy spacer z psem
Amstaff nie taki straszny
Dora miała trochę więcej szczęścia niż Mia i Summer - nie spędziła w schronisku zbyt wiele czasu. Już jako młoda suczka pojechała do swojego domu, gdzie wyrosła na wspaniałą, radosną psicę w typie amstaffa.
- Adopcja szczeniaka to niby nic wielkiego, ale zawsze wiąże się z tym jakaś zawikłana historia - opowiada Paulina Błaszczak-Block. - Trzy miesiące przed adopcją Dory złamałam nogę, więc wizytę przedadopcyjną w schronisku odbywałam w gipsie. Do tego moja mama, która mieszka ze mną i moim mężem, miała wątpliwości co do adopcji zwierzaka, który gdy dorośnie, będzie miał nacisk szczęk przekraczający dwie tony! A dzisiaj? Mama śpi z Dorą w jednym łóżku i opowiada wszystkim koleżankom, że teriery typu bull to wspaniałe psy!
Zobacz także: Spanie z psem lub kotem - pozwalać czy nie?
Opiekunka suczki zgadza się, że adopcja psa ze schroniska była doskonałą decyzją. Uratowała z boksu prawdziwą czworonożną perełkę!
- Dora jest z nami już 5 lat i to właśnie te lata mogę uznać za najlepsze z całego mojego życia. Tyle miłości, ile potrafi okazać pies jednym merdnięciem ogona, czasami człowiek nie zdoła dostać przez całe życie - relacjonuje Paulina. I dodaje:
- Wykorzystujemy wolne chwile, by jak najwięcej czasu spędzać na dworze, bo wybiegany pies, to szczęśliwy pies. Nie brakuje nam także spotkań z innymi psimi przyjaciółmi. Od roku mamy kolejnego domownika - świnkę morską o imieniu Gwidon, w dodatku także adoptowaną. Na pytania, czy warto adoptować psa ze schroniska, zawsze odpowiem: tak! Czasem ludzie się wahają: "pies ze schroniska może mieć jakieś choroby albo problem z agresją, przecież tak mało o nim wiadomo". Owszem, ale gdy pracuje się z psem, wszystko będzie w porządku. Taki "obowiązek" czyni nas lepszymi ludźmi, otwiera nasze serca.
- Joanna Skutkiewiczj.karjalainen@trojmiasto.pl
Miejsca
Opinie (73) 10 zablokowanych
-
2018-10-23 15:18
Adoptowanie psa to najlepsza decyzja w moim życiu... od 10 lat jest najlepszym przyjacielem naszej rodziny... daje nam mnóstwo miłośći i radości... nie wyobrażamy sobie bez niego życia!!!
- 69 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.