Wykładając trutkę na gryzonie, narażamy życie nie tylko myszy i szczurów zamieszkujących w pobliżu domostw i na osiedlach, lecz także domowych psów i kotów oraz wszelkich dziko żyjących gatunków. Każdego roku przekonuje się o tym wielu opiekunów domowych czworonogów, ale też osoby, które zajmują się dzikimi zwierzętami.
Weterynarz w Trójmieście
Kilka dni temu do
Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt Ostoja trafiły sowy płomykówki, które padły ofiarą trutki na gryzonie. Zespół specjalistów walczył o to, aby mogły przeżyć. Niestety, były w zbyt ciężkim stanie, aby dało się je uratować. Pierwsza z nich odeszła w środę, druga w piątek.
- Nie doszłoby do tego, gdyby nie były stosowane trutki na gryzonie - piszą pracownicy Ostoi na fanpage'u ośrodka. - Ta historia jest przykładem, jak bardzo są one szkodliwe dla przyrody. W tym przypadku łańcuch śmierci zatrzymał się na płomykówce. Następnym razem może to być Twój pupil.
Kot wychodzący - zagrożenie dla innych zwierząt?
Trucizna działa z opóźnieniem
Głównym pokarmem ptaków szponiastych, w tym sów, są małe gryzonie. Trutka, którą są one eksterminowane, działa z pewnym opóźnieniem, dlatego przez jakiś czas po zjedzeniu jej mały ssak jest w stanie wciąż się poruszać. Stosowanie trutek staje się więc szkodliwe nie tylko dla jednego, konkretnego gatunku, ale dla wszystkich zwierząt. Kilka lat temu w południowej Polsce znaleziono kilkanaście martwych orłów bielików, które najprawdopodobniej padły ofiarą trutki na gryzonie.
Trucizny tego typu są także ogromnym zagrożeniem dla kotów wolno bytujących i wychodzących, a także dla psów, których właściciele nie zawsze zdążą odwołać od znalezionego "skarbu".
Gryzonie zamieszkujące w pobliżu naszych osiedli i domostw wyrządzają szkody, ale istnieją bardziej humanitarne sposoby na to, aby pozbyć się intruzów. Złapanie myszy w żywołapkę pozwala na wywiezienie zwierzęcia w miejsce, w którym nie będzie nikomu przeszkadzać. Niestety, ze szczurami sprawa jest znacznie trudniejsza.
Uważaj na psa. Coraz więcej niepokojących zgłoszeń
Co robić, gdy podejrzewamy zatrucie?
Oprócz preparatu na gryzonie nasze zwierzęta domowe, zwłaszcza psy, mogą zetknąć się z trutką na lisy. Jest ona wykładana przez kłusowników, którzy uznają ten sposób za najłatwiejszą drogę do pozyskania futer tych zwierząt.
Niestety co roku do lecznic weterynaryjnych trafiają psy, które zjadły znalezione w lesie mięso z trutką. Objawy zatrucia są bardzo poważne i obejmują skrajne osłabienie, utratę przytomności, ataki padaczkowe. Za najcięższe uchodzi zatrucie preparatem z brometaliną, która jest środkiem neurotoksycznym, uszkadzającym centralny układ nerwowy.
Niebezpieczne, choć spotykane głównie w okresie wiosenno-letnim, jest zatrucie metaldehydem, który jest stosowany jako środek przeciwko ślimakom. Zatruciu może ulec zwierzę, które zjadło samą trutkę lub otrutego ślimaka. Jeśli pies lub kot nie otrzymają pomocy na czas, istnieje ryzyko śmierci z powodu kwasicy metabolicznej i niewydolności oddechowej.
Jeżeli podejrzewamy, że nasze zwierzę domowe spożyło truciznę, czas reakcji jest na wagę złota. We własnym zakresie niestety nie jesteśmy w stanie pomóc.
- Jeśli już dojdzie do spożycia trucizny lub choćby podejrzenia, należy niezwłocznie udać się do lekarza weterynarii, aby zapobiec tragedii - zaleca lek. wet. Eryk Ratajski z Kliniki dla Zwierząt 24h w Gdyni. - Na własną rękę nie należy działać. Leczenie polega na płukaniu żołądka, prowokowaniu wymiotów, intensywnej dożylnej płynoterapii, a w skrajnych przypadkach - transfuzji krwi. Jeśli możliwe, to podajemy odtrutkę; zawsze należy monitorować stan kliniczny, parametry biochemiczne i morfologiczne krwi. W klinice mamy często przypadki zatruć. Szybka interwencja może uratować życie. Czas, który upływa od spożycia do wystąpienia objawów, może zawierać się w przedziale od kilku godzin do tygodnia i dłużej. Toksyczne działanie zależy od preparatu i sięga nawet pół roku. Ten fakt implikuje długość terapii. Najważniejsze są pierwsze godziny, zatem proszę nie zwlekać.