• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zamieszanie i szczęśliwe zakończenie adopcji psa ze schroniska

Dagmara Gradolewska
21 listopada 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Procedura adopcyjna ma na celu upewnienie się, że pies trafi do dobrego domu i nie wróci ponownie do schroniska. Procedura adopcyjna ma na celu upewnienie się, że pies trafi do dobrego domu i nie wróci ponownie do schroniska.

Do redakcji wypłynął niedawno list opisujący problemy związane z adopcją psa zamieszkującego Schronisko Promyk. Jedna z naszych czytelniczek pragnęła podarować dom starszemu psu, który okazał się być zarezerwowany mimo wcześniejszych zapewnień wolontariuszy o możliwości jego adopcji. Postanowiliśmy przyjrzeć się sprawie nieco bliżej (co ważne: dziś już pomyślnie rozwiązanej) i poprosić o komentarz wspomniane schronisko.



List do redakcji



Pani Karolina wypatrzyła w gdańskim schronisku psa imieniem Trufel. Od momentu, w którym zdecydowała się przyjąć go pod swój dach, minęły dwie wizyty przedadopcyjne. Kiedy wszystko szło w dobrym kierunku, okazało się, że do trzeciej wizyty nie dojdzie, a pies jest już zarezerwowany przez kogoś innego.

- Jakiś czas temu zdecydowałam się na adopcję psa. Posiadam już jednego, więc postanowiłam pomóc kolejnemu. W Schronisku Promyk kierownik Piotr Świniarski przekazał mi plakietkę gościa i skierował do boksów. Nie ukrywam, że byłam bardzo zdziwiona, ponieważ bez niczyjej asysty miałam oglądać psy jak buty na półce sklepowej. Bez żadnej informacji gdzie znajdują się starsze psy albo gdzie jest jakiś pracownik, który mi o konkretnych psach opowie. I tak znalazłam dwóch cudownych wolontariuszy, którzy zgodnie z moją prośbą przedstawili mi Trufla - mówi pani Karolina.

Pies wybrany przez panią Karolinę ma już dziesięć lat i dodatkowo zmaga się z chorobą autoimmunologiczną. Przez to wymaga stałej opieki weterynarza, a także dodatkowego wkładu na leczenie oraz odpowiednią karmę.

- Dowiedziałam się, że kilka tygodni wcześniej była osoba zainteresowana adopcją, ale po jednej wizycie przestała się odzywać. Dlatego też udałam się do pana Piotra i poprosiłam o rezerwację. Pan Piotr nie wspomniał na jaki okres można psa zarezerwować, ale wolontariusze szybko wyjaśnili mi, że są to tylko dwa tygodnie, po tym czasie rezerwacja zostaje anulowana. Nie jesteście państwo w stanie wyobrazić sobie mojej radości - oznaczało to, że okres rezerwacji przez poprzednią osobę minął i Trufel będzie członkiem mojej rodziny! Niestety, z nieznanych powodów dokumentacja Trufla gdzieś się zapodziała i nie można było odnotować mojej wizyty. Kolejna wizyta była wizytą zapoznawczą mojego psa i Trufla. Dogadały się od razu.
Przeczytaj wzruszające historie zwierzaków do adopcji

W schroniskach tysiące psów czekają na wymarzony dom... W schroniskach tysiące psów czekają na wymarzony dom...
Po ostatniej wizycie nasza czytelniczka przyjechała do Trufla z kocem, aby powoli mógł się zapoznać z zapachem nowego domu. Niestety, okazało się, że rezerwacja poprzedniej osoby zainteresowanej Truflem nadal jest aktualna.

- Zostałam dosłownie okrzyczana przez pracownicę schroniska, że pies jest zarezerwowany. I tu pan kierownik, który nawet nie zna imion i numerów boksów, mówi mi, że jednak jestem druga w kolejce po panu, którego żaden z wolontariuszy na oczy nie widział. Pan Piotr również zaczyna się ze mną kłócić i próbuje wmówić mi, że rozmawialiśmy o tym - kontynuuje Karolina
Zobacz także: Magia adopcji - szczęśliwe historie psów ze schroniska

Nieporozumienie



Okazuje się, że całe nieporozumienie wynikło z przypadku. Jedna z pracownic placówki była w stałym kontakcie z pierwszym panem, który chciał zaadoptować Trufla. Prawdopodobnie przez nieporozumienie informacja nie została przekazana.

Psy w schronisku mają przeróżne imiona, a pracownicy nie są w stanie spamiętać wszystkich zwierząt. Łatwiej orientują się między boksami i szybciej znajdą psa po numerze niż imieniu.

- Niestety nie jest prawdą, że nie mam wiedzy na temat tego psa. Szczególnie dużo wiem o nim ze względu na chorobę, która go męczy. Bardzo długo weterynarze mieli problem z ustaleniem, na co choruje Nosek, zwany też Truflem. Na początku myśleliśmy, że to grzybica; później, że to schorzenie skóry, aż po wielu wizytach lekarze ustalili chorobę autoimmunologiczną. Nie znam każdego psa, którego mamy w schronisku po imieniu, oczywiście, że znam numery boksów, nie pamiętam usytuowania w nich wszystkich psów (tym bardziej, że zmieniają miejsca pobytu), ale po to są kartoteki, aby móc je szybko zlokalizować. Co do psich imion, to niektóre mają ich kilka - inaczej nazywają się na stronie internetowej, inaczej wśród wolontariuszy, a jeszcze inaczej potrafią je nazywać pracownicy - mówi Piotr Świniarski.
Pod koniec września po raz pierwszy w schronisku pojawił się pan chętny do adopcji Trufla. Kolejna wizyta odbyła się w towarzystwie psa. Po tym czasie kontakt z osobą zainteresowaną psem się urwał, a w międzyczasie pojawiła się pani Karolina.


Brak jednego telefonu wywołał lawinę nieporozumień. Brak jednego telefonu wywołał lawinę nieporozumień.
- Pierwszą rozmowę pani Karolina przeprowadziła ze mną i wtedy posiadałem kartę psa. Zobaczyłem na niej adnotację o rezerwacji i planowałem się skontaktować z tą osobą. W międzyczasie uzyskałem informację od jednej z wolontariuszek, że ten pan już zrezygnował z adopcji. Niestety, niepotrzebnie przyjąłem to za pewnik.W wyniku uzyskanej informacji zarezerwowałem Noska (Trufla) p. Karolinie. Przy trzeciej wizycie koleżanka przekazała informację (na pewno nie krzycząc) o ciągle aktualnej rezerwacji przez pierwszą osobę - biorę winę na siebie za to, że nie potwierdziłem aktualności czy też rezygnacji z adopcji - tłumaczy kierownik schroniska.
Dodatkowo okazało się, że nie istnieje coś takiego jak dwutygodniowy okres rezerwacji.

- Nigdy czegoś takiego nie było. Tyle czasu trwa kwarantanna, ale to zupełnie coś innego. Jeżeli ktoś jest zainteresowany adopcją danego psa, nie odpowiada na próbę kontaktu, to dopiero wtedy uznajemy anulowanie rezerwacji. Obserwujemy jak człowiek pracuje z danym psem, jak się z nim dogaduje i w jaki sposób do niego podchodzi. Dopiero kiedy jesteśmy pewni, że pies trafi w dobre ręce i nie wróci z adopcji, to decydujemy się na jego oddanie.
Zobacz także: To oni robią poruszające zdjęcia zwierzakom ze schronisk

Budżet schroniska można znaleźć na stronie miasta lub poprosić o informację mailowo kierownika. Budżet schroniska można znaleźć na stronie miasta lub poprosić o informację mailowo kierownika.

Budżet Schroniska



Pani Karolina dopytywała również o budżet schroniska:

- Gdzie na stronie schroniska znajduje się aktualny budżet? Dlaczego wszystkie dane zatrzymały się na roku 2015?
- Statystyki te zostały zamieszczone z inicjatywy schroniska, nie zostaliśmy zobowiązani do tego przez instytucje zwierzchnie, ale z pewnością zaktualizujemy dane - tłumaczy kierownik.
Piotr Świniarski zapewnia, że schronisko nie ma żadnego powodu, aby ukrywać dane finansowe. Miasto dba o bezdomne zwierzęta i regularnie zasila schronisko kwotą potrzebną na podstawowe zapotrzebowanie.

Zobacz także: Nasz cykl pomógł tym zwierzakom - mają domy

Szczęśliwe zakończenie



- Pierwsza osoba chętna do adopcji po uzyskaniu informacji o zawirowaniach zrezygnowała z adopcji (nie chciała być "bohaterem" mediów społecznościowych), więc zadzwoniłem do pani Karoliny i jest już właścicielką (mam nadzieję szczęśliwą) Noska vel Trufla - zamyka temat Piotr Świniarski.

Imprezy dla zwierzaków i o zwierzakach w Trójmieście

Miejsca

Opinie (98) ponad 10 zablokowanych

  • Trochę smutne jest to że roszczeniowa i buńczuczna postawa udziela się nawet tym, którzy teoretycznie mają dobre zamiary (1)

    nie bardzo rozumiem postawę p. Karoliny i nie mówię tu o dążeniu do adopcji konkretnego psa( bo to akurat zrozumiałe i argument że mogła wziąć każdego innego jest chybiony), ale po co od razu strzelać z sugestią zawirowań finansowych w schronisku?

    • 7 5

    • Trufel

      Nie mogła wziąć innego, bo praktycznie każdy był zarezerwowany, dlatego była taka batalia o tego schorowanego staruszka

      • 5 0

  • (2)

    Jak byłam w schronisku w poszukiwaniu psa po paru latach (kiedyś byłam wolontariuszem za bardzo bardzo młodu - czyściłam kociarnie ;D) to jedna osoba wypytywania przez moją mamę, która się zdziwiła , że jest bardzo mało psów,wprost powiedziala, że je usypiają a potem przyszła jakąś starą raszpla i oburzona, że to nieprawda itp. mieszkańcy okolicy wiedzą swoje ;) po paru latach za swoje pierwsze większe wieksze pieniądze kupiłam karmy dla psów, uprzednio zadzwoniłam czego potrzeba. Jak przyjechałam to zostałam potraktowana jak kurier, ani dziękuję ani pocałuj mnie w d. rozpakuje to i wypiep**aj.. jak widać niezbyt mam dobre doświadczenie

    • 12 0

    • nas też tak potraktowano (1)

      z mężem pojechaliśmy zawieźć worek (15kg) profesjonalnej karmy dla alergików, mleko początkowe dla szczeniąt i puszki dla kociąt - dość drogie produkty, które z tego co wiem są potrzebne schroniskom. Pan przy bramie powiedział, że nas nie wpuści, bo on nie będzie dla opakowania karmy nam otwierał wjazdu, mamy to wypakować na ulicy i zanieść do budynku. Potraktowali nas jak kuriera, ogólnie dano nam do zrozumienia, że robimy tylko kłopot. Chcieliśmy pomóc zwierzakom, nie oczekuję jakiś wyrazów wdzięczności, ale chociaż dziękuję czy do widzenia na koniec...

      • 4 0

      • To samo

        Adoptowaliśmy kota z Promyka..gdy przyjechaliśmy pracownica zaprowadziła nas do uwaga 6! klatek gdzie było 5 kotów i powiedziała, że tylko te są do adopcji. Zostawiła nas samych z tymi kotami zamkniętymi w klatce i sobie poszła. Zero informacji. Wybraliśmy jednego i dopiero w biurze dowiedzieliśmy się więcej jak podpisywaliśmy umowę adopcyjną. Kot przyjechał do nas z grzybicą ale to chyba standard w schroniskach. Gdy przywieźliśmy kiedyś karmę i różne rzeczy do schroniska odebrał je od nas (z łaską i po wielkich prośbach żeby przyjął bo było przed 17 więc już zamknięte i żeby przyjechać kiedy indziej) ochroniarz , decydując co możemy zostawić a co nie. Ogólnie odczucie, że robimy problem. Na nieszczęście dzwoniłam kiedyś w sprawie interwencji dla bezdomnego kota. To jak potraktowali mnie (nawet nie wiem kto odebrał telefon bo osoba ta powiedziała, że nie musi się przedstawiać ani podawać swojej funkcji) wywołało u mnie niedowierzanie, że tacy ludzie tam pracują. Odmówili przyjazdu "nie bo nie" i jeszcze chamsko się śmiali jak próbowałam uzyskać dane o odbierającym telefon. Opisane sytuacje działy się na przestrzeni 5lat więc widać, że to schronisko to jakaś porażka. Z kolei Ciapkowo czy Sopot to zupełnie inna historia. Zawsze chętni pracownicy do pomocy czy przy adopcji, interwencji czy przyjęcia jakiś rzeczy. I tylko zwierząt z tego Promyka szkoda :(

        • 5 0

  • Patologia promyk

    Mialam podobną sytuację podczas adopcji swojego psa. Nie chciano wydać psa do adopcji, nie powiedziano dlaczego. Zaczęto mnie zniechęcać, zadać dokumentów, kiedy spełniłam wszystkie wymagania okazało się,że psa wypatrzyła sobie wolontariuszka.... Ale nie mogła się zdecydować, ja natomiast byłam zdecydowana od razu. Dopiero po ostrej wymianie zdań, w końcu pozwolono na adopcję. To co się dzieje w tym schronisku to jakaś patologia.

    • 14 2

  • Ja adoptowalam psa z tego schroniska 11 lat temu porostu weszliśmy cała rodzina wybraliśmy i odrazu pojechał z nami do domu żadnej rezerwacji żadnego zapoznania o chorobie też nic nie wiedzieliśmy ale jak już się adoptowalo to kropka trzeba leczyć i nie narzekać jak niektórzy z was to żywa istota

    • 2 4

  • Widać,że chyba niewiele w tym schronisku zmieniło się na lepsze

    "W Schronisku Promyk kierownik Piotr Świniarski przekazał mi plakietkę gościa i skierował do boksów. Nie ukrywam, że byłam bardzo zdziwiona, ponieważ bez niczyjej asysty miałam oglądać psy jak buty na półce sklepowej. Bez żadnej informacji gdzie znajdują się starsze psy albo gdzie jest jakiś pracownik, który mi o konkretnych psach opowie."
    W 2005 roku, gdy to schronisko było zarządzane jeszcze przez osobę prywatną pojechaliśmy , aby adoptować niedużego pieska- suczkę. Chcieliśmy sukę, bo wtedy sterylizacja nie była taka powszechna i suczki rzadziej znajdowały opiekuna.Obsługa potraktowała nas identycznie, to znaczy wysłała do boksów bez żadnej informacji i asysty pracownika. Dotarliśmy w końcu do klatek z małymi psami,ale w końcu córka stwierdziła, że chyba nie będziemy zaglądać każdemu zwierzakowi pod ogon, aby stwierdzić czy to suka,czy pies.
    W końcu od razu stamtąd pojechaliśmu do Sopotu i oczywiście wróciliśmy z małą 6-letnią suczką. Tam pani przekazała nam trochę wiadomości o psie, ale i tak nie miało to znaczenia, bo mały pies i do tego suka był tylko jeden i stwierdziliśmy że schroniska bez psa nie wypada opuszczać. Była z nami do 2017 roku.

    • 13 1

  • trzeba się przyjrzeć Promykowi (2)

    Dwa lata temu robiłam remont mieszkania i postanowiłam zawieść do schroniska ponieważ się ogłaszali niepotrzebne koce narzuty i dywan prawie jak nowy wyprany jak i resztę rzeczy Mąż prawie całe auto zapakował Na miejscu został nie przyjemnie zaskoczony Po co pan to przywiózł ?bo my wszystko mamy a szła zima oczywiście z łaski mu przyjeli i mąż powiedział że więcej tam nie pojedzie Po co się ogłaszają że potrzebują pomocy chyba że chcieli pieniądze? strony internetowe też nieaktualne Jedynie wolontariusze są super mili komunikatywni i z sercem

    • 13 0

    • ja też więcej nie pojadę

      kupiłam karmę, nie byle jaką. Wcześniej specjalnie dzwoniłam się dopytać jakiej potrzeba, czy są jakieś psy lub koty, które potrzebują specjalistycznej karmy. Zostałam poinformowana jakie są potrzeby, czego brak, dokładnie to zakupiłam i pojechałam do schroniska. Potraktowano mnie jakby z łaską, że w ogóle to wezmą. Można zostawić tutaj. I tyle.

      • 5 0

    • Zbędne koce itp

      można dostarczyć do gabinetu weterynaryjnego w centrum handlowym w na Chełmie w Gdańsku. Stoi tam duży karton, a rzeczy te są zbierane dla schroniska w Starogardzie Gdańskim. Oczywiście gdy ktoś ma bliżej może dowieźć bezpośrednio do schroniska.
      Na kartonie pisze, że wszystko co może posłużyć do ocieplenia pomieszczeń dla zwierząt się przyda.

      • 2 0

  • pracownicy

    Przede wszystkim polecam zrobić jakieś szkolenie dla pracowników, żeby nie zachowywali się jak banda buraków. Jedyni ludzie, z którymi można tam rozmawiać ( oraz w schornisku "ciapkowo") to wolontariusze.

    • 11 0

  • ŻOBY

    Oby wszystkie pieski miały taki problem ze znalezieniem nowego domu, że na raz chce ich dwoje nowych właścicieli.

    • 0 0

  • To schronisko to porażka

    Zamiast cieszyć się, że wolontariusz chce pomóc w swoim wolnym czasie to wybierają i przebierają. W końcu dziecko zrezygnowało, bo nie przeszło "kwalifikacji". W innym schronisku przyjęli z otwartymi rękami, ciepło i serdecznie.

    • 6 2

  • Kolesiostwo i nepotyzm

    Dopóki kierownikami schronisk będą ludzie nieodpowiedni i z przypadku tak będzie zawsze . To dotyczy większosci schronisk .

    • 5 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Stacja Kultura | Przystanek Zwierzęta #1

wykład, warsztaty, spotkanie

70-lecie Gdańskiego Zoo

30 zł
w plenerze, pokaz, gry

Gdański Charytatywny Spacer z Chartami - Chartoterapia (5 opinii)

(5 opinii)
imprezy i akcje charytatywne, spacer

Wild Animal Expo - Festiwal Zwierząt Egzotycznych

30 zł
wystawa, zlot

Najczęściej czytane