- 1 Kacze rodziny w opałach. Uratowano je (9 opinii)
- 2 Niewidomy Miluś szuka opiekuna (6 opinii)
- 3 70-lecie gdańskiego zoo. Moc atrakcji dla każdego (21 opinii)
Martwa sarna na Zakoniczynie. Ofiara kłusowników?
4 lutego 2021 (artykuł sprzed 3 lat)
W lesie na Zakoniczynie odnaleziono martwą sarnę. Nasza czytelniczka jest przekonana, że zwierzę padło ofiarą kłusowników. Rana w jego szyi przypomina bowiem otwór po pocisku. Jednak zdaniem fachowców sprawa wcale nie jest tak jednoznaczna, jak mogłoby się wydawać. Nie ma dowodów na to, że rana została zadana przez człowieka. Dlaczego?
Na ziemi spoczywało truchło sarny. Nasza czytelniczka niezwłocznie zgłosiła znalezisko policji, gdyż była przekonana, że zwierzę padło ofiarą kłusowników.
Czytaj również: Kłusownicy w lasach wokół Trójmiasta
Otwór po pocisku?
Na jego szyi widać było niewielki otwór, który mógł być raną postrzałową. Gdy nagłośniła sprawę w mediach społecznościowych, pojawiło się więcej przesłanek, które mogły potwierdzać jej teorię o kłusownikach.
- To jest miejsce dość często uczęszczane przez spacerowiczów. Postrzeloną sarnę zgłosiłam pod numer alarmowy 112, a dyspozytorka przekazała informację policji. Wrzuciłam również post na facebookowej grupie Zaginione/Znalezione zwierzęta - Trójmiasto i okolice. Jedna z osób skomentowała, że ok. dwa tygodnie temu słyszała strzały w okolicznych lasach. W wiadomości prywatnej doprecyzowała, że miało to miejsce nad zbiornikiem Jasień, a kiedy padły strzały, zobaczyła uciekające sarny - relacjonuje pani Paulina.
Policja nie stwierdziła rany postrzałowej
Sprawa wydawała się oczywista, jednak wezwani na miejsce stróże prawa nie potwierdzili, że zwierzę poniosło śmierć w wyniku postrzału z broni palnej. W tym miejscu warto wspomnieć, że wbrew wcześniej przytoczonej informacji gdańscy policjanci nie otrzymali w ostatnim czasie żadnych zgłoszeń dotyczących kłusownictwa.
- Funkcjonariusze nie potwierdzili u martwej sarny rany postrzałowej, nie zauważyli też śladów krwi wokół truchła zwierzęcia. Na miejsce wezwano pracowników firmy utylizacyjnej, którzy zabrali martwe zwierzę - informuje nadkom. Magdalena Ciska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Zdjęcia wcale nie są jednoznaczne
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości w tej sprawie, zdjęcia czytelniczki przesłaliśmy do Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Ostoja", który znajduje się we wsi Pomieczyno w powiecie kartuskim. Jednak zatrudnieni tam specjaliści, którzy - kolokwialnie mówiąc - niejedno widzieli, także nie potwierdzili domysłów pani Pauliny.
- Po konsultacji z naszym zespołem niestety nie możemy pomóc w rozwiązaniu tej sytuacji. Z oględzin poglądowych zdjęcia nie można stwierdzić, czy zwierzę zostało zastrzelone przez kłusownika, czy nie - komentuje Małgorzata Stachurska z ośrodka "Ostoja".
Podobne wątpliwości wyraził po obejrzeniu zdjęć zwierzchnik Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Gdańsku. Podobnie jak policjanci zwrócił uwagę na brak śladów krwi, co może sugerować, że rana powstała już po śmierci zwierzęcia.
- Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy rana jest wynikiem postrzału. Gdyby była to rana postrzałowa, to najprawdopodobniej pocisk przeszyłby zwierzę na wylot, w innym przypadku pocisk powinien znajdować się w tuszy. Myślę, że funkcjonariusze policji byliby w stanie stwierdzić, czy rana powstała w wyniku postrzału - mówi łowczy okręgowy Michał Laska.
Jak mogła powstać rana?
W jaki sposób mogła powstać charakterystyczna rana na ciele zwierzęcia, wyjaśnił nam myśliwy z ponad 20-letnim stażem. Jego zdaniem to prawdopodobnie ślad po wizycie padlinożercy, na przykład kruka czy wrony.
- Nie spodziewam się, by postrzelenie w ogóle wchodziło w grę. Szyja jest silnie ukrwiona. Gdyby zwierzę otrzymało w nią postrzał, to po prostu nie ma takiej możliwości, żeby nie było licznych śladów krwi. To sugeruje, że otwór powstał już po śmierci zwierzęcia, czyli po ustaniu krążenia. Na zdjęciach nie ma też śladów po sidłach czy wnykach. Być może sarna została wcześniej potrącona przez samochód. Zdarza się, że potrącone zwierzę jest w stanie przejść jeszcze kilkadziesiąt czy kilkaset metrów i dopiero wtedy pada martwe - tłumaczy Piotr Korczak z Gdańska.
Spekulacjom myśliwego wtóruje nasz wcześniejszy rozmówca.
- Zwierzę mogło się zranić o jakieś elementy infrastruktury miejskiej lub ogrodzenie. Widoczna na fotografiach rana może być efektem np. żerowania innych zwierząt. Warto zwrócić uwagę, że miejsce znalezienia sarny zapewne jest często wykorzystywane przez posiadaczy psów, którzy być może wyprowadzają je bez smyczy - uzupełnia Laska.